Cisza jak makiem zasiał ... A tak na prawdę to co dzień spotykam się jakimiś przejawami etniczności: czy to w telewizji, radiu, w pociągu, na spacerze czy rozmowie z przyjaciółmi. Nie mam po prostu weny do pisania, a przecież pisać można o wszystkim, nawet o byle czym.
I tak na przykład wczoraj rozmawiałam z przyjaciółką o gwarze. Został przytoczony standardowy przykład Ślązaka w województwie mazowieckim czy łódzkim, który chce kupić kołaczyk. No tak, kołaczyk, drożdżówka a może słodka bułka? Przykład powszechny bo i prawdziwy. Sama miałam podobny problem, aż w końcu musiałam wskazać palcem na to co chcę kupić. Tylko dlatego, że w innych województwach na ten rodzaj wypieku mówi się drożdżówka, a na śląsku nazwę drożdżówka i kołaczyk stosuje się zamiennie.
Ponadto w naszej rozmowie dotyczącej gwary poruszony został problem osób, które potrafią mówić zarówno gwarą jak i polszczyzną. Znam osoby, które gwarą posługują się w domu, zwracając się do rodziny i sąsiadów, natomiast w szkole, pracy, na mieście mówią oni polszczyzną - czystą polszczyzną. Znam też oczywiście osoby zaciągające gwarą (: Nie widzę w tym problemu. Chyba, że tyczy się to osób, które mówią po polsku, a używają szyku śląskiego. Wychodzi wtedy styl mowy mistrza jedi Yody ;D
Koleżanka tym bardziej ubolewała, iż zna taką osobę, która do tego niedługo uzyska odpowiednie wykształcenie pozwalające jej uczenia dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach różne instytucje czy pojedyncze jednostki boją się posądzenia o dyskryminację przyznając takiej osobie prawo do uczenia dzieci. W końcu dzieci w szkole uczą się wypowiadania, ponadto ze szkoły wynoszą wzorce. Bardzo prawdopodobne, iż dziecko przebywając dzień w dzień od 1 do 3 klasy podstawówki z nauczycielką, która wypowiada się mieszając język polski ze śląskim (w dodatku z gwarowym szykiem zdaniowym), samo nabierze nawyku takiego wypowiadania się.
Gdzie i dlaczego została zatracona higiena kształcenia pedagogów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz