wtorek, 4 lutego 2014

Wayuu - Indios Bravos de Guajira

Indios Bravos de Guajira, jak nazywany jest dumny lud Wayuu (zwany rónież Guajiro, Guajira lub Goajiro), zamieszkujący półwysep Guajira przez który przebiega granica między Kolumbią a Wenezuelą. Tym, co wyróżnia Wayuu jest pokaźna liczba jego członków - ponad 415tys na terenie Wenezueli i ponad 270tys w Kolumbii, wyróżnia ich też własny język Wayuunaiki oraz struktura społeczna oparta na matriarchacie, ponadto kobiety sprawują tu główne funkcje polityczne. Bogatą tradycją muzyczną i sztuką Wayuu przyciąga do siebie turystów. Półpustynny klimat jaki panuje na półwyspie sprawia, że woda i elektryczność, prawie nie docierają do wiosek Wayuu, które rozmieszczone są w takiej odległości, aby należące do poszczególnych klanów Wayuu stada kóz nie mieszały się ze sobą.

Dlaczego Indios Bravos? Wayuu wsławili się wojowniczością, nie dając się podbić hiszpańskim konkwistadorom. Chrystianizacja tego ludu również nie szła najlepiej, gdyż pierwsze Boże Narodzenie było obchodzone dopiero w 1942 roku w mieście Uribia.
www.vivatravelguides.com
Na wioskę Wayuu składaja się zazwyczaj 5-6 domów, zawsze należą one do jednej rodziny, i tak jak zostało wspomniane, wioski są od siebie oddalone o znaczne odległości, tak by pasące się kozy nie wymieszały się z kozami z sąsiednich wiosek. "Domem Indian Wayuu jest najczęściej obszerny dach, wsparty na drewnianych palach, pod którym umocowa­ne są hamaki. W każdej zagrodzie wznosi się również jeden lub dwa małe domki zbudowane z adobe, przekładanej yotojoro, czyli drewnem kaktusowym. Posiłki sporządza się nad ogniskiem pod gołym niebem."* Oczywiście spotkamy też wioski, gdzie indiańskie domy zbudowane będą z cementu czy innych trwalszych materiałów.
 
www.news.discovery.com
Wizytówką Wayuu jest ich rytualny "taniec wiatru", czyli Yonna, przeznaczony dla specjlanych gościa, tańczony zawsze przez jednego mężczyznę i kobietę, nieodłącznie przyodziewającą do tańca czerwoną "pelerynę", która pod wpływem kroków tancerki powiewa "na wietrze". Taniec ten wykonywany jest przez członków plemienia podczas różnych festiwali etnicznych, ale również w formie prezentacji dla turystów. Drugim tańcem jest Majayura, taniec o charakterze inicjacyjnym wykonywany przez dziewczynę, która właśnie staje się kobietą lub ma wyjść za mąż. Taniec ten ma też zabawny wydźwięk, gdyż dziewczyna stawia bardzo szybkie kroki przed chłopakiem, którego zadaniem jest cofnięcie się przed dziewczyną do tyłu. Taniec trwa tak długo, dopóki partner się nie przewróci, nie mając już jak uciec** (;








Sztuka Indian Wayuu to przede wszystkim piękne, kolorowe tkaniny tkane dziko rosnącą bawełną farbowaną na jaskrawe kolory. Typowym elementem stroju kobiety z tego plemienia jest torebka, zwaną mochilas. Wielobarwna, wzorzysta, będąca również najgorętszym towarem dla turystów, a im więcej wzorów i kolorów tym drożej. Taka mochilas wykonywana jest tylko przez jedną kobietę, a rękodzieło zajmuje około 20 dni**. Drugim charakterystyznym wyrobem Indian Wayuu są chinchorros, czyli szersza wersja hamaku z dodatkowymi, zwisającami płatami materiału, którymi można się nakryć.

www.thiscph.com
www.palabrademujer.wordpress.com



* Moje Parfleche, czyli zapiski o życiu, kulturze, religii, historii i wszystkim innym związanym z Indianami, (http://www.mojeparfleche.cba.pl)
** 'Pon the Caribbean Coast: La Guajíra (http://garvinsworld.blogspot.co.uk)

***   Tkaniny Wayúu (hamaki, chinchorros i mochilas (http://www.kolumbijsko.com/)

czwartek, 18 lipca 2013

Kojot imieniem Teodora, czyli podanie ludowe rodem z Hondurasu

Na dobranoc, krótkie podanie ludowe z Hondurasu, pochodzące z XX wieku.
Zazwyczaj opowiadane podczas czuwania trwającego od nocy po śmierci jakiejś osoby, aż po dzień pogrzebu.

-------------------------------------------------------------------------------

Coyote Woman Dreaming
by Susan Seddon-Boulet
   Teodora, która znała tajemnice diabła, miała dobrego, cichego męża. Uprawiał swoją ziemię i żył w spokoju, Oboje z ledwością mogli się utrzymać, mimo to w ich kuchni nie brakowało pyszności. Teodora zawsze miała soczystą pieczeń, którą podawała mężowi i synkowi
   Mąż zastanawiał się, skąd bierze się to jedzenie, lecz gdy pytał żonę, ta udawała, że nie słyszy, albo czymś go zbywała. Jednak mąż kobiety nie był naiwny. Dzień za dniem jego podejrzenia narastały. Zaczął obserwować żonę w nocy, lecz z początku niczego nie zauważył.
   Jednakże pewnej nocy, gdy leżał, nie śpiąc, poczuł, że jego żona wstaje z łóżka. W ciemnościach pokoiku usłyszał, jak recytuje modlitwę, jakiej nigdy nie słyszał. Obróciła się trzy razy w prawo, następnie trzy razy w lewo. Odważył się spojrzeć i zobaczył, że zmieniła się w kojota.
   Przerażony nakrył głowę kołdrą i także zaczął się modlić.
   Następnego dnia na półkach spiżarni znalazły się kurczaki do pieczenia, a w piekarniku prosię.
   Mąż był teraz czujny. Jednakże żona nie każdej nocy wychodziła z domu. Minęło kilka dni. Wreszcie kolejnej nocy kobieta wstała z łóżka i wyrecytowała specjalne słowa. Tym razem mąż podążył jej śladem i z pewnej odległości ujrzał, jak kojot wbiega do zagrody i kurnika, a także do kuchni sąsiada, zbierając zapasy na kilka następnych dni.
   Mężczyzna, nie do końca zdając sobie sprawę, że jego żona jest czarownicą, udał się do księdza i o wszystkim mu opowiedział. Ksiądz podarował mu sznur świętego Franciszka oraz trochę święconej wody nakazując, by w chwili przemiany żony w istotę ludzką, uderzył są trzy razy sznurkiem i skropił wodą święconą, a wtedy już nigdy nie przemieni się w kojota.
   Mąż zastosował się do zaleceń. Następnym razem, gdy kojot wrócił z nocnych łowów i właśnie na powrót stawał się kobietą, mąż uderzył ją trzy razy i pokropił święconą wodą, ale zbyt szybko. Głowa i górna część ciała znów miały ludzkie kształty, lecz dolne partie ciała należały do kojota i nie można ich było zmienić.
   Nie mogąc żyć jak człowiek, kobieta opuściła męża i synka uciekając do lasu, gdzie po dziś włóczy się jako przykład dla wszystkich czarownic ...

-------------------------------------------------------------------------------

John Bierhorst, Baśnie Latynoamerykańskie,
National Geographic Society, Warszawa 2012, s. 72-73

piątek, 16 listopada 2012

STOIMY W CIEMNOŚCI, OTOCZENI ŚWIATŁEM, czyli postawa człowieka wobec obcości

Współcześnie żyjemy w czasach, kiedy granice pomiędzy państwami ulegają zatarciu. Oczywiście, różnice narodowe zostają, jednakże są one widoczne jedynie dla sympatyków obcych kultur lub dla turystów, którzy musieli słono zapłacić za przewodnika i tłumacza po najciekawszych miejscach danego kraju. Dla pozostałych ludzi, szczególnie w Polsce, sąsiednie państwa to takie same miejsca jak gdzie indziej, przepełnione globalną kulturą medialną, noszącą się podobnie, słuchającą takiej muzyki jaką emitują nawet za oceanem. Właśnie poprzez media inne kultury, obyczaje, narody są nam przybliżane w konkretnych programach podróżniczych, naukowych, hobbystycznych, a nawet w tych rozrywkowych edycjach. W ten sposób nie mamy większego poczucia obcości z tymi kulturami, a wręcz odwrotnie – zapoznajemy się z nią poprzez różnego typu pośredników.
Zawiązanie Unii Europejskiej i stopniowe przyjmowanie kolejnych państw jest idealnym przykładem na to, jak zmienia się obraz zróżnicowania kulturowego w Europie. Wspólne interesy państwowe, wspólna waluta dla większości krajów, wspólna siedziba Rady Europejskiej w Brukseli, jeden hymn i flaga unijna. Szereg przedsięwzięć związanych z przynależnością do wspólnoty europejskiej, takie jak różnego typu festiwale muzyki, kultury, sztuki mają na celu przybliżenie nam Europy i jej specyfiki. W taki oto sposób, w coraz to mniejszym stopniu wydaje nam się ona obca i niezrozumiała.
Po przyjęciu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku, otwarły się dla nas i naszego kraju drzwi do zachodniej strony kontynentu. Poszczególne państwa otworzyły dla nas swój rynek pracy, zachęcając również do związania z tym miejscem i krajem swojego życia rodzinnego. Coraz więcej ludzi decyduje się na takie życiowe przedsięwzięcie, nawet jeśli nie znają języka i nie posiadają żadnych znajomych w tej części Europy, u których mogliby szukać jakiejkolwiek pomocy. Niestety, ogniska Polaków bytujących w danym kraju na ogół nie są w stanie udzielić oczekiwanej pomocy, a nawet gorzej, to oni najczęściej szkodzą swoim rodakom bojąc się, iż z czasem ta jednostka może zaszkodzić ich własnej „karierze”.
Znany dziennikarz i podróżnik, nieżyjący już Ryszard Kapuściński, napisał w jednej ze swoich książek: „Stoimy w ciemności, otoczeni światłem”1. Jednym zdaniem opisał postawę człowieka wobec świata. Człowieka, który lęka się wyjrzeć poza swoje mury, poznać to co jest mu obce i postarać się z tym zaznajomić. Istota mająca opory przed wyciągnięciem rąk i poczucia, empirycznego zapoznania się z otoczeniem z którym tak na prawdę powszechnie obcuje.
Oczywistym jest, że problematyka „obcości” występuje w różnych kategoriach: od pojedynczej jednostki, grupy społecznej, nacji, po wiarę i poglądy, itd. Wiadomo również, iż nasilenie tego problemu było inne w starożytności, w czasach zamierzchłych, a zupełnie odmienne współcześnie. Dla przykładu Wielkie Odkrycia Geograficzne w XVI wieku, gdzie Europejczycy włożyli duży wkład w jak najefektywniejsze wykorzystanie obcych kultur dla własnych korzyści (złoto, produkty dla eksportu, siła robotnicza, przywłaszczanie sobie ziem należących do plemion tubylczych), przy okazji w jednostronny sposób szerzyli oni wśród ludów plemiennych swoją kulturę, religię, a tymczasem zsyłali na zatracenie dobytek cywilizacyjny ludności egzotycznej, uważając go za niegodny, uprzedzony i w każdym calu gorszy od swojego. W przypadku poznawania kultury ludów „podbitych” Europejczycy robili to tylko po to, aby rozłożyć na pojedyncze składniki tę kulturę i podjąć „strategię niszczenia obcości”, a wpajania swoich kulturowych idei, aby „ucywilizować dzikość”.
Jeszcze wcześniej, słynny grecki przywódca i strateg, Aleksander Wielki, podbijając Persję przedstawiał się jako król Azji i „(...) postanowił, że jeśli ma utrwalić rządy swoje i swych następców nad podbitym imperium, musi sypnąć talentami i zapewnić sobie lojalność tradycyjnej irańskiej klasy rządzącej. (...) Przyjął wersję szat królewskich i rozpoczął rekrutację zachodnich Irańczyków do swej, jak dotąd wyłącznie macedońskiej, jazdy hetajrów”2. W ten oto sposób, wielki dowódca chciał zjednać sobie podbite królestwo, okazać zamieszkującemu je ludowi swój szacunek dla ich narodowości, obyczajów oraz ogólnej kultury. Nie zamierzał niszczyć albo wymazywać z nich kulturowych obyczajów. Oczywiście, miał przy tym swoje militarne powody, aby poszerzyć swoje wojsko o irańskich żołnierzy. Ustawiając swoich przyjaciół na urzędniczych stanowiskach oraz zaślubiając ich z irańskimi kobietami, chciał dokonać zjednoczenia tych dwóch, obcych sobie i do niedawna wrogo nastawionych kultur.
W historii świata znajdziemy wiele przypadków odnośnie państw, królestw, władców, wielkich cywilizacji, które albo działały przeciwko obcym sobie narodom, lub też odwrotnie, dążyły do integracji, scalenia, obopólnego przekazania sobie swoich kulturowych osiągnięć, itp. Obecnie większość państw świata dąży do zjednoczenia, jednakże odmiennie niźli było w poprzednich epokach, dzisiaj starają się one dokonywać tego przedsięwzięcia w bardziej pokojowych warunkach. Zawiązywane unie wspomagają się nawzajem, tworzą korelację na zasadzie wspólnoty sił, głosów i interesów. Stwarza to ogromne szanse dla ludzi zamieszkujących dane państwa w związku z poszerzaniem swoich własnych horyzontów doświadczeń, szczególnie jeśli chodzi o kulturę. Człowiek nie powinien zamykać się w obrębie czterech stron geograficznych swojego państwa. Owszem, istotne jest najpierw wiedzieć coś o sobie i swojej ojczyźnie, na świecie żyje jednak kilka miliardów ludzi o swojej własnej, specyficznej kulturze, którą warto znać przynajmniej w teorii.
Dzisiejsze osiągnięcia technologiczne w dużym stopniu ułatwiają dostęp do poznawania wszelkich wyodrębnionych zjawisk społecznych i kulturowych. Nasza wiedza z każdym kolejnym dziesięcioleciem powiększa swoje obręby, aktualnie sięgając nawet pewnych części kosmosu. Pomimo, gdy jawi się nam coś zupełnie nowego, obcego, niezidentyfikowanego, to na pole wkracza cała kompania specjalistów i naukowców próbujących przebadać dane zjawisko, a media informują nas na bieżąco o najnowszych odkryciach na świecie, czy jakichś poważniejszych zajściach, to człowiek wciąż, jako pojedyncza jednostka, będzie musiał walczyć z samym sobą, aby też nie ograniczać siebie samego i wyjrzeć poza swój własny krąg dotykając, a raczej dążąc do styczności z czymś co jest „obce”. Taka osoba przekona się wtedy, że to, co było dla niej tym „obcym”, może się nagle okazać bardzo bliskim i istotnym sensem jego istnienia, albowiem człowiek nie żyje tylko dla siebie, ale dla pozostałych ludzi, których najpierw trzeba poznać, a dopiero później oceniać. 

Przypisy i literatura:
1 R. K a p u ś c i ń s k i, Podróże z Herodotem, Znak, Warszawa 2004
2 P. C a r t l e d g e, Aleksander Wielki, Bellona, Warszawa 2005, s.177-178 >
R. Ingarden, Książeczka o człowieku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001
E. Nowicka, Świat człowieka – świat kultury, PWN, Warszawa 2006, r.11>
G. Parker (red.), Ilustrowana Historia Świata, Świat Książki, Warszawa 1995, r.16-17